"Książka jest pasem ratunkowym samotności"
Ramon Gomez de la Serna
I takie są też wszystkie "Myśli rozbrykane" Ramona (podobno lubił, by tak go nazywać, po prostu, pominąwszy nazwiska). Są jak pas ratunkowy w chwili zwątpienia, jak kaftan bezpieczeństwa w przypływie melancholii, w tych dniach, kiedy człowiek sprawia wrażenie, że zatracił bezpowrotnie poczucie humoru.
Biorę wtedy do ręki mikroksiążeczkę, jedną z kilku stojących na półce. Od wielu lat skupuję w antykwariatach "Myśli rozbrykane" Ramona, wciąż te same, używane, w podniszczonej oliwkowej okładce, i sukcesywnie daję je prezencie osobom, które raz po raz stają na mej drodze z tym błyskiem w oku, jaki bije ze zdjęć Ramona. Tylko iskra żartu pod powieką służy tu za klucz, nic więcej. W tej chwili na stole leży mój egzemplarz, z wprowadzeniem Janusza Strasburgera, i blaknącą pieczątką "Wycofano z inwentarza biblioteki".
Dlaczego wycofano z inwentarza, coś, co jest jego dobrodziejstwem? Czy uczniowie tej tajemniczej biblioteki już nie będą mogli przeczytać myśli rozbrykanych Ramona? Czy nie dane im będzie dowiedzieć się, że "ostatni wagon drży przez całą podróż z obawy, że pozostawią go w tyle" albo że "róża nosi zawsze strój balowy"? Uwielbiam czytać te zdania, w których zawiera się obraz całkiem oczywistego świata, świata, w którym tęcza jest szalikiem nieba a równik to pas kuli ziemskiej, który raz po raz trzeba zacisnąć! Zaludniają ten świat ludzie ze swoimi ułomnościami, rośliny i zwierzęta, pełen jest też zjawisk atmosferycznych, które znaczą dużo więcej niż mogłoby się wydawać.
I tak to "Dante chodzi co sobotę do fryzjera, by mu przycięto wieniec laurowy", "słoń jest czajnikiem lasu"," ryby zawsze są z profilu", "fortepian zawsze nosi strój wieczorowy", a "morze wzdyma się podczas wielkich burz, jakby gotowało wieloryby"... Ramon zmienia sposób patrzenia, a może właśnie usprawiedliwia sposób patrzenia tych, którzy w przedmiotach codziennego użytku i pozornie błahych zdarzeniach widzą dużo więcej, niż pozornie widać...
Jego greguerie to nie żadne złote myśli, moralizujące czy porządkujące świat. Wręcz przeciwnie, to zapis wybiórczego, czułego spojrzenia, wyniesienie na piedestał, tego, co nie raz przypadkowe i jednorazowe, na próżno szukać w nich czegoś wyszukanego. To wyobraźnia, fantazja, poczucie humoru i śmiałość widzenia rzeczy po swojemu. To raczej słowny figiel, językowa psota, niż stateczna i ostateczna maksyma, którą się z namaszczeniem powtarza. "Myśli rozbrykane" to fantazja w czystej postaci, zabawa z własnym postrzeganiem rzeczywistości. I za to właśnie kocham Ramona Gomeza de la Serna (i użyję tu jego obu nazwisk, choć wolał po imieniu, ale powaga chwili tego wymaga;). Za walkę o wolność od zdrowego rozsądku, za wyobraźnię, paradoks i grę słów, która angażuje nie tylko myśli, ale też uczucia.
Niech żyje!
Gomez de la Serna
"Myśli rozbrykane"
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1979
Wybrał, przełożył i wstępem opatrzył Janusz Strasburger